wtorek, 25 października 2016

Rozdział 10 Oranżeria


Wykapana i ubrana stanęłam przed lustrem.
Postawiłam na delikatna, biała sukienkę z koronki. Włosów nie ruszałam i nie zawracałam sobie głowy makijażem.

Rayan poradził mi żebym, jak to na Nocnego Łowcę przystało, zawsze miała przy sobie broń. Jest to dla mnie nowość ale pokazał mi również jak ja maskować. Przez udo przepasałam skórzany futerał na sztylet. Zakryłam sukienką, tak aby był niezauważalny. Potrafię się posługiwać ostrzami dopiero od niedawna, a już czuję  się bezpieczniejsza mają je przy sobie.

W prezencie od mojego nauczyciela dostałam przepiękny sztylet. Był długi i cienki, o rękojeści wysadzanej pojedynczym czerwonym kamieniem w kształcie róży.

W międzyczasie odwiedziły mnie dziewczyny, chcąc sprawdzić jak po moim pierwszym treningu. Jak tylko zauważyły, że się szykuję, wycofały się chichocząc. Zapowiedziały, że wpadną później.

Minął czas wyznaczony prze Jace'a i usłyszałam podwójne pukanie do drzwi. Na pewno on. Nauczyłam się, że zawsze puka dwa razy, jeżeli w ogóle puka.

Ręce miałam mokre od potu. Denerwowałam się, a nie powinnam. Wytarłam je o materiał sukienki i podeszłam otworzyć drzwi.

Nie myliłam się. Za drzwiami stał jace. Wykapany w świeżych dżinsach i szarej koszuli. umyte włosy tworzyły złotą, wilgotna aureolę wokół jego głowy.

- Podoba mi się twoja sukienka - powiedział. Jego spojrzenie przesunęło po mnie leniwie.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. nawet jakbym to zrobiła mój głos drżałby i brzmiał nie pewnie co zdradziłoby moje zdenerwowanie.

Jace stał tak blisko mnie, że czułam jego ciepło i słaby zapach spalenizny po świeżo zrobionych runach. Byłe jednym z tych mężczyzn za którym odwracały się wszystkie dziewczyny. Pytanie brzmi: Co ja tutaj z nim robię? Czemu ja?

Zdałam sobie sprawę, że przyglądam mu się o wiele dłużej niż powinnam i szybko odwróciłam wzrok. jace uśmiechnął się szeroko widząc moją reakcję. W przeciwieństwie do włosów, jego zęby nieco odbiegały od ideału. górny siekacz był lekko, uroczo wyszczerbiony.

- A więc? - zapytał. Spojrzał na mnie wyczekująco, po czym zaproponował mi swoje ramię. Pfff, dżentelmen się znalazł.

Wyminęłam go i ruszyłam przodem. Nie będę się do niego zbliżała ani dotykała, jeżeli nie będzie to konieczne.

Po chwili wyprzedził mnie i to on prowadził. Opowiadał mi o początkach Nocnych Łowców i tego Instytutu, żywiołowo przy tym gestykulując.
Słuchałam go i interesowało mnie to o czym tak rozprawiał ale nie potrafiłam się skupić. Obserwowałam ruch jego cudownych warg. Widziałam, że mówi, ale nie wiedziałam do końca co.

- Słuchasz mnie? - Stanął przede mną. - Przynudzam?

- Nie no coś ty!

jego mina wskazywała na to, że nie specjalnie mi uwierzył.

- Mniejsza o to... jesteśmy na miejscu.

Staliśmy przed szklanymi drzwiami. Szkło było matowe, więc nie zdradzało tego co kryło się w środku.
Kiedy Jace otworzył drzwi, uderzyły mnie pomieszane zapachy: intensywna woń ziemi i silniejszy aromat kwiatów. Barwy płatków przewijały się przez siebie, tworząc tęczowe kompozycje.
Przez szklane ściany migotały światła Manhattanu. Podłoga była kamienna. Całe to ogromne pomieszczenie spowijały kręte dróżki, raz węższe raz szersze. Wszystkie odbiegały od jednej głównej.
Po środku wdzięczne stała średniej wielkości fontanna. Wyglądała jakby była zrobiona z porcelany. Tak delikatnej, że jeden dotyk zburzyłby tą kruchą całość. Przelewająca się tam woda była krystalicznie czysta. Mieniła się kolorami, przez odbijające się w niej kwiaty.

Mieściły się tu najróżniejsze drzewa, krzewy, kwiaty i rośliny, których nie potrafiłam nazwać.
To miejsce wydawało się magiczne.
nagle zapragnęłam to wszystko przerysować i zatęskniłam za moim szkicownikiem, który leżał teraz na biurku.

Szłam jak zaczarowana, wzrokiem wychwytując każdy szczegół.

- Jak tu pięknie! - Obróciłam się chłonąc cały ten widok.

- I wiesz, mam to miejsce tylko dla siebie. - Uśmiechnął się Jace.

Zadrżałam, choć nie było mi zimno i posłałam mu zdziwione spojrzenie. Starałam się by nie było w nim paniki jaką zasiał we mnie Jace.

- Znaczy, nikt nie zapuszcza się w tą część Instytutu i w sumie mało kto o niej wie. Hodge często tu przebywa, to jego pasja. Lubi tu przychodzić żeby pomyśleć.

Usiadł ostrożnie obok lśniącego zielonego krzewu. Poszłam w jego ślady i usiadłam naprzeciw niego.

- A ty? dlaczego akurat to miejsce? Skoro tak nie wiele osób o nim wie to skąd ty wiesz? - Zasypałam go pytaniami.

- Wychowałem się tutaj, w instytucie, podobnie jak Alec i Izzy. - Zaczął tłumaczyć, ale przerwał, kiedy zauważył moja zdziwioną minę. - No tak. Alec... no wiesz, taki brunet, brat Isabel, którą już pewnie poznałaś.

Kiwnęłam głową, że rozumiem i może kontynuować.

- Tylko, że oni nie cierpią tego miejsca. Są alergikami.

Miałam jeszcze tak wiele pytań, ale nie chciałam go już męczyć.

- Co jest na dachu ? - Znienacka zapytałam.

Jace zrobił zdziwiona minę, ale odpowiedział.

- Chyba nic.

- Możemy tam wejść ?

- A co ? jesteś Spider-Manem ? - W odpowiedzi szturchnęłam go łokciem.

- Jeszcze jak byłam w domu... - urwałam. Poczułam ucisk w klatce piersiowej. Tęskniłam. - Kiedy targały mną negatywne emocje, wchodziłam na dach z moim szkicownikiem i patrzyłam w dal. Czasami szkicowałam to co widziałam.

Widziałam jak Jace się zamyślił.

- Ja zawsze trenowałem, wyżywałem się na sprzęcie w sali...

- Wiesz, trochę spodziewałam się takiej odpowiedzi.

Zaśmiał się. Wstał i otrzepał spodnie.

- To chodź, sprawdzimy twoje umiejętności Amatorko. - Udałam obrażona minę.

- Którędy ? - Wstałam.

Uśmiechnął się i zaczął prowadzić.


***


Na dach weszliśmy po żeliwnych schodach, gdzieś w głębi oranżerii, więc nie musiałam się wysilać. W domu wejść pomagały mi schody pożarowe. Mimo, że pomieszczenie pod nami było szklane, to dach taki nie był. otoczony żeliwnymi poręczami, a z zewnętrznej strony widniały marmurowe gargulce. Dziwne. że nie przypominały aniołów. Jak wszystko tutaj.  

Podeszłam do jednej z poręczy. Było już ciemno i na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Ruch uliczny nie cichł ani na chwilę. Światła ulicy migotały i rozmazywały się przed oczami. Moja ulubiona pora dnia.

Wiał wiatr. Włosy miałam na twarzy, w budzi i... wszędzie. Związałam je w niedbałą kitkę i czekałam na Jace'a, który szedł za mną. Blondyn własnie wszedł, stanął przede mną i zaczął mi się uważnie przyglądać.

- Co zrobiłaś z włosami ?

- Związałam - odparłam zdziwiona.

Pokręcił głową i podszedł do mnie. Znów staliśmy bardzo blisko siebie. Pociągnął za gumkę i wyciągnął ją z moich włosów, tak, że opadły ciepła i ciężką falą naszyję. Uwielbiałam to przyjemne uczucie łaskotania na nagiej skórze. 

- Tak lepiej. - Zniżył głos i nabrał on seksownej barwy.

Moje serce diametralnie przyspieszyło. Przez cienką bawełnę jego koszulki prześwitywały Znaki, niczym atramentowe zacieki na wilgotnym papierze. Odznaczała się też jego umięśniona klatka piersiowa. Ramiona pokrywały malutkie blizny po Runach. Nie były szpetne. Tworzyły piękną całość. Nagle zapragnęłam go dotknąć.

Przerażona tym czuciem, pochopnie się cofnęłam. Zahaczyłam o coś nogą. Potknęłam się, ale Jace mnie podtrzymał, chroniąc przed upadkiem. Kurde, szybki jest. W taki o to sposób znalazłam się w jego ramionach. Nie przeszkadzało mi to i to własnie był problem.

Nagle zaczęło padać. Na początku kropiło, ale te małe kropelki przemieniły się w ulewę. Woda odbijała się od mojej rozgrzanej skóry, powodując uczucie delikatnego mrowienia.

Jace postawił mnie do pionu, nie wypuszczając mnie z objęcia. Nasz wzrok się spotkał, a ja utonęłam w jego złotych tęczówkach.

Opuszkami palców dotknął mojego policzka. Po moim ciele rozeszły się elektryczne impulsy.

Kiedy szykowałam się na to spotkanie, wiedziałam, że nie może dojść do takiej sytuacji. Byłam wręcz pewna, że nie dojdzie. Teraz w jego ramionach wszystkie te myśli uleciały. Potrafiłam się tylko skupić na jego dotyku i na tym jak bardzo chcę poznać smak jego ust.

Objął mnie mocniej i przyciągnął do siebie. Zadrżałam, ale nie z zimna. W jednej chwili jego usta spoczęły na moich. Do tego momentu nie miałam pewności, czy chce mnie pocałować. Pod jego naciskiem moje wargi zmiękły. Całkowicie oddałam się temu uczuciu.Ta mała iskierka, przemieniła się w płomień. Nasze serca zaczęły bić w tym samy rytmie. Wplotłam palce w jego miękkie, jedwabiste włosy.

Pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe. Napierał na moje usta, rozchylając je językiem. Pozwoliłam mu przejąć cała inicjatywę. 
Jedna ręka podtrzymywała mnie w tali, przyciskając do jego rozgrzanego ciała. Druga błądziła po moim udzie, idąc coraz to wyżej. 

Moje trzeźwe myślenie odezwało się dopiero, gdy zdałam sobie sprawę, że zaczyna się robić gorąco.

Położyłam ręce na jego piersi, aby go odepchnąć. Ale w tym momencie on  przeniósł swoje usta na moją szyję. Nie mogłam powstrzymać cichego jęknięcia, które wydobyło się z moich ust. Całuje mnie lekko tuż pod uchem. Nagle świat zaczyna wirować mi przed oczami. Potem zbliżył usta znów do moje twarzy. Całuje mnie w policzek, później delikatnymi całusami wyznacza szlak do mojego ucha. Po czym znów załączył nasz usta.

Czy podoba mi się to co robimy ? Oczywiście. Czy będę tego żałowała ? Ooo tak.
Trzeba to skończyć, choćby nie wiadomo jak mi się podobało.

Odepchnęłam go, gwałtownie odrywając usta. Przez to przygryzłam wargę i poczułam metaliczny smak krwi.

Jace wyglądał jakby wcale się tego nie spodziewał. 
Nie mogłam rzucić tych wszystkich postanowień. Jedna chwila nie uwagi i wszystko runie.

- Nie powinniśmy. 

Odwróciłam się i już chciałam puścić się biegiem, kiedy on chwycił mój nadgarstek i zwrócił ku sobie.

- Widziałem, że tego chciałaś, zrobiłem coś nie tak ?

- Nic nie rozumiesz. 

- To mi wytłumacz.

Widziałam szczerość w jego oczach, zależało mu. Zrobiłam błąd. Dałam mu się łudzić.
Wyrwałam mu mój nadgarstek i zbiegłam po schodach. 

Kiedy znalazłam się w moim pokoju, zatrzasnęłam drzwi i użyłam runy zamknięcia.
Osunęłam się po nich, lądując na podłodze. Schowałam głowę, opierając ją na kolanach. Pozwoliłam spłynąć jednej, jedynej łzie. Otarłam ją szybko. Łzy to oznaka słabości. Nie mogę się przecież nad sobą użalać. Koniec.

Podeszłam do lustra w łazience, by sprawdzić w jak okropnym stanie się znajduje. Nie było tak źle, byłam tylko lekko czerwona, a moje usta delikatnie opuchnięte.

Opłukałam twarz zimną wodą i wróciłam do pokoju. 


***  



Siedziałam na łóżku, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.Za drzwiami stały Isabel i Selena. Obie wygadały na bardzo podekscytowane. 
Nie dając mi nic do powiedzenia wprosiły się do środka. Usiadły na łóżku i zamrugały wyczekująco.Głośno westchnęłam, zamknęłam drzwi i wcisnęłam się pomiędzy nie. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam od początku. Opowiedziałam im o treningu, propozycji Jace'a i tym nieszczęsnym pocałunku.

Nie przerwały mi ani razu. Siedziały z szeroko otwartymi oczyma i chłonęły wszystko o czym opowiadałam. Kiedy skończyłam, poczułam się wyczerpana. Opadłam na łózko. Dziewczyny wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. 

- Trenowałaś z Rayan'em ?! - Odezwała się Izzy.

- No tak, będziemy mieli parę indywidualnych spotkań. Aż wprawię się w podstawowych sztukach walki.

- I nic mi wcześniej nie powiedziałaś ? - Naskoczyła na mnie. Sel wybuchła śmiechem.

Mi nie było do śmiechu. O co chodzi ? 

- Nie wiedziałam, że mam taki obowiązek.

- Oj no wiesz... - usiadła po turecku na pierzynie i porwała poduszkę, kładąc ją sobie pod łokcie, które wsparła na kolanach. - Wpadłabym do ciebie na trening, zobaczyć jak ci idzie i takie tam...

Selena śmiała się jeszcze głośniej. Isabel posłała jej mordercze spojrzenie.

- Wiedziałaś, że mam trening.

- No tak, ale...

- Izzy próbuje ci delikatnie wyjaśnić, że jest po uszy zabujana w naszym drogim nauczycielu. A to ty, nie ona ma z nim osobiste treningi. - wtrąciła Selena, po czym znów zaczęła się śmiać.

- Nie prawda ! - Broniła się Isabel.

Widocznie Selena mówiła, prawdę, bo Izzy zaczerwieniła się tak, że kolor jej policzków prawie zlewał się z kolorem jej szminki.
Dołączyłam do Seleny i po chwili obie pokładałyśmy się ze śmiechu. Widocznie tylko nas obie to tak śmieszyło. Zostałyśmy zbombardowane poduszkami przez rozzłoszczona kruczowłosą. Trzeba przyznać, że ma cela, bo moje włosy wróciły do stanu w jakim znajdowały się tuz po przebudzeniu.

Nie można było zostawić tego bez rewanżu. Udając oburzenie, wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia, po czym ze zdwojona silą rzuciłyśmy się na Isabel. Tak zaczęła się nasza bitwa na poduszki.

Pierze szybowało po całym pokoju. Było w tym widoku coś niesamowitego. Na moment wszystkie przerwałyśmy aby obejrzeć atmosferę która się wytworzyła. Wymieniłyśmy się spojrzeniami i zaczęłyśmy chichotać jak małe dziewczynki. Po czym odpadłyśmy zmęczone na łózko.



- Postanowione, zostajemy u ciebie na noc - oznajmiła Isabel.

- Nikt nie zapyta mnie o zdanie ? - Udałam urażoną.

- No nikt nie ma zamiaru - skwitowała Selena.

Wieczór minął bardzo przyjemnie. Nie do wiary jak bardzo stały mi się one bliskie. Zapomniałam o wszystkich wydarzeniach z dzisiejszego dnia, co wszyło mi na dobre.

- Kochana, nie powiedziałaś jak tam Jace. Coś z tego będzie ? - zapytała Isabel, przerywając idealna ciszę.

Robiło się bardzo późno. Oczy kleiły się do powiek. Temat Jace'a był dla mnie drażliwy. Jak świeżo zasklepione rany. Nie chcę na nowo ich otwierać.  

- Jestem zmęczona. Wrócimy do tego jutro - odpowiedziałam i przewróciłam się na drugi bok.

Usłyszałam tylko westchnienia rozczarowania obu dziewczyn.
Ja na zwykłe dwuosobowe łóżko, było bardzo przestronne. Zmieściły się na nim trzy dziewczyny i nie czuć było dyskomfortu. Starałam się nie myśleć dużo i po chwili wpadłam w objęcia Morfeusza.




NIEOFICJALNY POWRÓT 

Wiem, bardzo długo czekaliście. Nie wiem jak was za to przepościć.
Jestem bardzo ciekawa ilu was tu jeszcze zostało. 

Nie obiecuję stałego powrotu.
Ale zrobię co w mojej mocy aby rozdział pojawił się chociaż raz w miesiącu. Wiem to długo, dlatego postaram się aby były odrobinę dłuższe, niż te dotąd. 

PS Domyślam się, że czekaliście na ta scenę w oranżerii, więc BARDZO, BARDZO ALE TO BARDZO WAS PRZEPRASZAM  że nie spełnia oczekiwań.
Czuję, że to nie jest jeszcze to.

No, ale WITAM powrotem.
Powstałam z martwych.
*Spojler*
Tak trochę jak Sebastian lub jak kto woli Jonathan.


W miarę możliwości postaram się nadrobić zaległe LBA <3