- Słońce... jesteś Nocną Łowczynią.
Powiedziała to w taki sposób jakby te słowa przynosiły jej ulgę.
O czym ona mówi ?? Zwariowała ?!
Próbowałam się uśmiechnąć. Przecież to było śmieszne, tak ? Łowcy. Pfff. Ona żartuje. A jeżeli nie ?! A jeśli ona mówi serio ?! Spojrzałam na nią. Jej mina na nic nie wskazywała. Czy to się dzieje naprawdę? Mój uśmiech jak szybko się pojawił tak szybko zniknął, zastąpiony przez zakłopotanie i w małej mierze strach.
Liczyłam, że ona coś powie ale nie zapowiadało się na to. Moje uczucia powoli przekształcały się w panikę.
- Mamo ! Powiedz coś ! Cokolwiek !
Serce zaczęło szybciej pracować i czułam się jakbym przebiegła maraton. Głos mi drżał. Z każdym słowem jego intonacja się zwiększała. Mama patrzyła na mnie ze współczuciem. Dlaczego ? Czego ona mi nie mów ?!
- Clary, uspokój się,- odezwała się, jakiś postęp - zaczynasz skrzeczeć jak delfin.
Ona chciała mnie tym uspokoić. Czy mówiąc "uspokój się" można jeszcze bardziej zdenerwować człowieka? Jeżeli nie, to ona potrafi nawet to.
- Jak mam się uspokoić? - szczere to nie chciałam tego tak powiedzieć, prawie wykrzyczałam to w jej oczy - Mówisz mi, że jestem jakimś łowcą, a ja mam być spokojna?
Zapamiętać na przyszłość: takie powtarzanie sobie w głowie żeby się uspokoić, wbrew pozorom nic nie daje.
- Łowiectwo to przecież zawód, tak ? I to nie dla kobiet. Znaczy tak mi się wydaje.
Nie rozumiała o czym mówię. Tak naprawdę to ja też już siebie nie rozumiałam. Plotłam od rzeczy. No ale co robi w takim momencie zdenerwowany człowiek. Nie wyróżniam się za bardzo w tej kwestii. No może odrobinę. Miałam zachować stoicki spokój i przyglądać się niej tak jak ona to właśnie robi ?! Postanowiłam kontynuować moją dziwną wypowiedź.
- Zawód, rozumiesz? Go się wybiera. Nawet jeśli jest rodzinny, a ja jakoś nie zauważyłam aby ktokolwiek z naszej rodziny był myśliwym! Powinnam podjąć własną decyzję. Przecież wiesz jak bardzo kocham malować, a mimo to chcesz aby była jakimś łowcą ?!
Chyba postanowiła się nade mną zlitować i przerwać to moje niewydarzone kazanie.
- Nie myśliwym córeczko, tylko Nocnym Łowcą. Nefilim.
O Mój Boże ! Ugh, ta rozmowa wkracza na jakieś nieznane tory. Czy to oby na pewno nie jest sen?
Oooo uśmiecha się. Coś jest nie tak. Czemu ona się uśmiecha ??
- Hmm.. Nie "ci ludzie", bo ty jesteś jedną z nich. I nie do końca. W pewnym sensie są myśliwymi, ale specjalizują się w zabijaniu demonów.
- Demonów ???!! Dobra robi się coraz dziwniej.
Możesz mi powiedzieć czemu ty mówisz to tak jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie ?!!
Nie mogłam wytrzymać. Ona mówi do mnie jakby była jakaś głupia. Przecież każdy na świecie wie, że żyją sobie ludzie, którzy chodzą i zabijają sobie demony !!
- Usiądźmy a wszytko ci wytłumaczę.
Jocelyn ruszyła przodem, zajmując miejsce na kanapie w salonie. Podniosła swój wyczekujący wzrok na mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoję jak wryta w podłogę i nie mogę się ruszyć.
Kiedy odzyskałam władzę nad swoim ciałem ruszyłam ku niej. Usiadłam z boku i zauważyłam jak bardzo spocone mam ręce. Wytarłam je szybki ruchem o uda i schowałam za siebie, aby nie zauważyła jak się trzęsą.
- Może zacznę od początku.
- No tak by było najlepiej. - już po tym jak to wypowiedziałam zrozumiałam jak pretensjonalnie to zabrzmiało i spuściłam wzrok.
- Dobrze.- zaczęła - Dawno temu, anioł Razjel dzięki swojej krwi stworzył rasę pół-ludzi, pół- aniołów, mających strzec ten świat przed demonami. Używają do tego specjalnej broni i run, które wypalają sobie na ciele. Runy mają wiele zastosowań... a właśnie, bym zapomniała.
Wstała i podeszła do komody na korytarzu. Wyciągnęła z niej jakieś podłużne pudełko, Nie powiem, całkiem ładne. Podeszła z nim do mnie i mi je podała. Delikatnie rozwiązując wstążkę, trzęsącą się dłonią otworzyłam pudełko. W środku znajdował się przedmiot przypominający jakąś magiczną różdżkę, co akurat teraz mnie już nie dziwiło. Zdarzyć mogło się wszystko.
- Wow, mamo dałaś mi różdżkę. To w końcu jestem łowcą czy wróżką ?
Żeby trochę rozluźnić atmosferę, miałam zamiar poudawać wróżkę (czy coś). Zaczęłam machać ręką udając, że czaruję i wypowiadając słowa "abrakadabra". Udało mi się, gdyż moja mama zaczęła się śmiać, a ja do niej dołączyłam. Chyba jeszcze szczerze wierzyłam, że to jest tylko sen. Gdy tak nią machałam, wyleciała mi z rąk i upadła na podłogę. Wspominałam, że jestem straszną niezdarą ? Nie? Szkoda, potykam się o własne nogi. Chciałam się po nią schylić gdy moja mama mnie uprzedziła i mi ją podała.
- Uważaj! To nie jest różdżka tylko stela. Wspominałam ci już o runach. Ten przedmiot jest wykorzystywany do ich tworzenia. Wypala się nim je na skórze. Z początku boli i piecze, ale z czasem idzie się przyzwyczaić.
Ciekawe skąd ona tyle o tym wszystkim wie ? Dziwne, ale zaczyna mnie to intrygować. Spojrzałam na stele, którą trzymałam w ręce. Był to piękny przedmiot. Misternie wykonany z materiału przypominającego szkło. Wzory z metalu oplatające całą rączkę aż po czubek. Musiała zauważyć zachwyt w moich oczach. Chwyciła moje dłonie tym samym zmuszając mnie abym na nią spojrzała.
- Należała ona kiedyś do mnie. Może jest już trochę stara, ale na początek wystarczy- tym mnie zaskoczyła, choć już teraz będzie to trudne. Wszystkiego mogę się spodziewać.
- Jak to należała ? - to słowo dźwięczało w mojej głowie "należała".
To pytanie nie było dla niej zaskoczeniem. Musiała się go spodziewać.
- Po prostu. Już nie jestem Nocną Łowczynią... może inaczej, nią będę zawsze, lecz odeszłam od Clave.
- Wow, mamo dałaś mi różdżkę. To w końcu jestem łowcą czy wróżką ?
Żeby trochę rozluźnić atmosferę, miałam zamiar poudawać wróżkę (czy coś). Zaczęłam machać ręką udając, że czaruję i wypowiadając słowa "abrakadabra". Udało mi się, gdyż moja mama zaczęła się śmiać, a ja do niej dołączyłam. Chyba jeszcze szczerze wierzyłam, że to jest tylko sen. Gdy tak nią machałam, wyleciała mi z rąk i upadła na podłogę. Wspominałam, że jestem straszną niezdarą ? Nie? Szkoda, potykam się o własne nogi. Chciałam się po nią schylić gdy moja mama mnie uprzedziła i mi ją podała.
- Uważaj! To nie jest różdżka tylko stela. Wspominałam ci już o runach. Ten przedmiot jest wykorzystywany do ich tworzenia. Wypala się nim je na skórze. Z początku boli i piecze, ale z czasem idzie się przyzwyczaić.
Ciekawe skąd ona tyle o tym wszystkim wie ? Dziwne, ale zaczyna mnie to intrygować. Spojrzałam na stele, którą trzymałam w ręce. Był to piękny przedmiot. Misternie wykonany z materiału przypominającego szkło. Wzory z metalu oplatające całą rączkę aż po czubek. Musiała zauważyć zachwyt w moich oczach. Chwyciła moje dłonie tym samym zmuszając mnie abym na nią spojrzała.
- Należała ona kiedyś do mnie. Może jest już trochę stara, ale na początek wystarczy- tym mnie zaskoczyła, choć już teraz będzie to trudne. Wszystkiego mogę się spodziewać.
- Jak to należała ? - to słowo dźwięczało w mojej głowie "należała".
To pytanie nie było dla niej zaskoczeniem. Musiała się go spodziewać.
- Po prostu. Już nie jestem Nocną Łowczynią... może inaczej, nią będę zawsze, lecz odeszłam od Clave.
- Kim jest Clave ?
Pytanie musiało być nie na miejscu lub po prostu nie trafione, bo jej reakcja była dziwna. Taki jakby śmiech połączony z krztuszeniem się.
Pytanie musiało być nie na miejscu lub po prostu nie trafione, bo jej reakcja była dziwna. Taki jakby śmiech połączony z krztuszeniem się.
- Clave to nie osoba tylko organizacja. Coś jak rząd panujący nad Nocnymi Łowcami. Jego głową jest Konsul.
- Czyli to taka władza w "tym" świecie?
- "Ten" świat to świat cieni i tak to jest nasza władza.
- No nieźle, to on ma nawet swoją nazwę. A tak z innej beczki, czemu odeszłaś z Clave?
- Nie chciałam tego życia dla ciebie. Jest ono pełne krwi i zabijania. Lecz według prawa ty i tak należysz do Clave. "Sed lex dura lex".
- To z łacińskiego prawda? Co oznacza?
- "Twarde prawo ale prawo". Clary jest jeszcze coś co musisz wiedzieć...
Przerwała, bo właśnie zadzwonił mój telefon. Dzwoniła moja koleżanka z zajęć artystycznych, na które uczęszczałam w każdą środę. Niegrzecznie było przerywać mamie, ale musiałam wiedzieć o co chodzi, zwłaszcza że nie była to moja jakaś najlepsza przyjaciółeczka z którą gadałyśmy godzinami...
Posłałam mamie przepraszające spojrzenie i odebrałam.
- Halo? Caitlyn?... aha... o cholera, zapomniałam... no dzięki... zaraz będę...pa.
Mama posłała mi niepokojące spojrzenie.
- Caitlyn dzwoniła i mówi, że Panna Tish jest na mnie wściekła. Przez tą naszą rozmowę straciłam rachubę czasu. Zajęcia zaczęły się już pół godziny temu. Będę musiała lecieć.
Podbiegłam do kuchni. Szybkim ruchem zgarnęłam plecak i ruszyłam do wyjścia. Przed drzwiami zaczęłam ubierać kurtkę.
- Clary, ale muszę ci coś powiedzieć..
- Dobrze mamo, ale spieszę się. Wiesz jaka jest Panna Tish gdy jest wściekła.
Ubrałam kurtkę i kończyłam wiązać trampki.
- Dzisiaj i tak już dużo się dowiedziałam. Co za różnica czy powiesz mi to teraz czy za 2 godziny. Zwłaszcza, że nic mnie już tak nie zszokuje jak to co już zdążyłaś mi powiedzieć.
- Ale to ważne...
Już wychodziłam. Rzuciłam tylko małe "pa mamo" na pożegnanie i zniknęłam za drzwiami. Wiatr wiał z coraz to większą siła, więc bardziej owinęłam się szalem, który jeszcze zdążyłam założyć przed wyjściem i ruszyłam na zajęcia.
- Czyli to taka władza w "tym" świecie?
- "Ten" świat to świat cieni i tak to jest nasza władza.
- No nieźle, to on ma nawet swoją nazwę. A tak z innej beczki, czemu odeszłaś z Clave?
- Nie chciałam tego życia dla ciebie. Jest ono pełne krwi i zabijania. Lecz według prawa ty i tak należysz do Clave. "Sed lex dura lex".
- To z łacińskiego prawda? Co oznacza?
- "Twarde prawo ale prawo". Clary jest jeszcze coś co musisz wiedzieć...
Przerwała, bo właśnie zadzwonił mój telefon. Dzwoniła moja koleżanka z zajęć artystycznych, na które uczęszczałam w każdą środę. Niegrzecznie było przerywać mamie, ale musiałam wiedzieć o co chodzi, zwłaszcza że nie była to moja jakaś najlepsza przyjaciółeczka z którą gadałyśmy godzinami...
Posłałam mamie przepraszające spojrzenie i odebrałam.
- Halo? Caitlyn?... aha... o cholera, zapomniałam... no dzięki... zaraz będę...pa.
Mama posłała mi niepokojące spojrzenie.
- Caitlyn dzwoniła i mówi, że Panna Tish jest na mnie wściekła. Przez tą naszą rozmowę straciłam rachubę czasu. Zajęcia zaczęły się już pół godziny temu. Będę musiała lecieć.
Podbiegłam do kuchni. Szybkim ruchem zgarnęłam plecak i ruszyłam do wyjścia. Przed drzwiami zaczęłam ubierać kurtkę.
- Clary, ale muszę ci coś powiedzieć..
- Dobrze mamo, ale spieszę się. Wiesz jaka jest Panna Tish gdy jest wściekła.
Ubrałam kurtkę i kończyłam wiązać trampki.
- Dzisiaj i tak już dużo się dowiedziałam. Co za różnica czy powiesz mi to teraz czy za 2 godziny. Zwłaszcza, że nic mnie już tak nie zszokuje jak to co już zdążyłaś mi powiedzieć.
- Ale to ważne...
Już wychodziłam. Rzuciłam tylko małe "pa mamo" na pożegnanie i zniknęłam za drzwiami. Wiatr wiał z coraz to większą siła, więc bardziej owinęłam się szalem, który jeszcze zdążyłam założyć przed wyjściem i ruszyłam na zajęcia.
Hmmm... Ciekawe co Jocelyn chciała jej jeszcze powiedzieć! Założę się, że to nie będzie zwykłe wyjście i coś się stani 😑 Rozdział bardzo fajny :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam izycze weny!!
Dziękuję i z tą weną to wzajemnie ❤
UsuńRozdział ekstra czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńRozdział Super .
OdpowiedzUsuńczekam na next <3
Dziękuje ❤
UsuńJestem ciekawa co się wydarzy
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ❤ czekam na next
Jestem ciekawa co się wydarzy
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ❤ czekam na next
❤❤❤
Usuń