poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rozdział 1 Urodziny


- Boni! ... Bonifacy gdzie jesteś ?!

Ten durny kot znowu gdzieś się schował, jak tylko odkurzacz usłyszał. Dobra. Mam dość, przeszukałam cały dom. Jak zgłodnieje to się pokaże.
Własnie miałam wychodzić z pod łóżka gdy nagle...

- Clary !

Głos mojej mamy sprawił, że zapomniałam w jakim miejscu się znajdowałam i gwałtownie się podniosłam, uderzając tym samym głową o brzeg łóżka.

- Ałłł !!- syknęłam, opadając na podłogę.

Zabrałam włosy z oczu i wyszłam z pod łóżka, kończąc moje "fascynujące" poszukiwania.
Znowu usłyszałam głos mojej mamy dochodzący z kuchni, znajdującej się na pierwszym piętrze mieszkania.

- Kochanie zejdź na śniadanie !

- Już idę mamo !

Dziś są moje 16 urodziny! Tak, 16! Nareszcie będę postrzegana jako "duża dziewczynka". Tak w przenośni, bo za wysoka to ja raczej nie jestem. Uszczuplając, to ani trochę nie wyglądam na swój wiek. Bycie niską, bardzo niską, utrudnia życie.

Ostatni raz spojrzałam w lustro, poprawiłam włosy, które i tak uciekały z niedbale zrobionego koka i zbiegłam po schodach.

Mama krzątała się po kuchnia szykując mi śniadanie (jak przypuszczam).

Mimo, że jesteśmy same, nie odczuwam braku ojca tylko dzięki niej. Stara się jak może, by mi go zastąpić. Nauczyłam się o niego nie pytać, bo za każdym razem kiedy tylko o nim wspomniałam, zaczynała się jakoś dziwnie zachowywać, więc przestałam.

Gdy tylko usłyszała, że weszłam, odwróciła się jak zwykle uśmiechnięta. Chciałabym mieć tak pozytywne nastawienie do życia. Uśmiech z jej twarzy nigdy nie znikał.

- Smażę naleśniki.

Powiedziała po czym wróciła  z powrotem do smażenia.

- Pycha ! - mruknęłam.

Gdy tylko to usłyszała odwróciła się znów w moją stronę. Wykorzystując to, że zwróciła na mnie uwagę teatralnie oblizałam usta. Uśmiechnęła się i wróciła do patelni.

Podeszłam do szafki, wyciągnęłam butelkę z sokiem pomarańczowym i nalałam sobie do szklanki. Gdy przyłożyłam szklankę do ust z zamiarem napicia się, zobaczyłam moją mamę odwracającą się z wielkim talerzem cieplutkich naleśników polanych syropem klonowym. Moja mina musiała być bezcenna a tym momencie, bo Jocelyn wybuchła śmiechem.

- Sugerujesz, że jestem zbyt chuda, a twoją misją superbohatera jest mnie utuczyć ?

Nie wiem czy to było aż takie śmieszne, ale zaczęła się jeszcze głośniej śmiać i postawiła talerz na stole.

- Dzisiaj są twoje urodziny, a to jest twoje urodzinowe śniadanie.

Wypowiedziawszy to podeszła do mnie i mnie przytuliła. Wbrew pozorom bardzo to lubiłam, to takie chwile kiedy znów mogłam stać się małą i beztroską dziewczynką.

- Wszystkiego najlepszego córeczko!

Na chwile oderwała się ode mnie, to wystarczyło bym mogła zauważyć łzę spływająca po jej policzku. Otarłam ją kciukiem mojej ręki i tym samym wywołałam u niej uśmiech. Po chwili to ja do niej przyległam i powiedziałam ciche "dziękuję". poprzez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy, po czym ona przerwała ciszę. Odgarniając mi zagubionego loka za ucho rzekła...

- Moja mała córeczka dorasta.

Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Wszystko byłoby wspaniale gdyby nie mina mojej mamy. Pierwszy raz od wielu dni zdawała się być zdenerwowana. Najgorsze jest to, że nie miałam pojęcia dlaczego. Przed chwilą było cudownie a teraz..
Widząc zaniepokojenie w moich oczach odsunęła się ode mnie i nabrała powietrza, jakby zaraz miało się coś stać.

- Kochanie muszę ci coś powiedzieć.

W tym momencie spojrzała na stos stygnących naleśników i dodała.

- No to może za chwilę, najpierw zjedz bo ci naleśniki wystygną.

Próbowała się uśmiechnąć, aby mnie nie zniechęcić. Na pierwszy rzut oka było widać, że uśmiech jest sztuczny i wymuszony. już chciała iść w stronę stołu, gdy chwyciłam ja za ramię tak, że znów patrzyła mi prosto w oczy.

- Proszę powiedz teraz. Śniadanie może zaczekać, a ty wyglądasz na zestresowaną.

- Dobrze.

Uspokoiło mnie to, że się zgodziła ale tylko w małym stopniu.

- To bardzo ważne, choć nie wiem jak zacząć.

Nieskutecznie próbowała unikać mojego wzroku. Zaczęła bawić się palcami co było dziwnym widokiem. Nigdy nie widziałam jej tak spanikowanej. Moje zaniepokojenie sięgało zenitu.

- Mamo o co chodzi ?

Milczała. Jej mina sprawiał, że jeszcze bardziej zaczęłam się martwić.

- Mamo, proszę powiedz o co chodzi !!

Zrozumiała chyba, że już przed tym nie ucieknie.

- Jest coś o czym musisz wiedzieć. nadszedł czas abyś poznała prawdę.

Jaką prawdę ?! O czym ona mówi. Chciałam na nią nakrzyczeć, żeby przestała  przeciągać, ale się powstrzymałam, nie chcąc jej przerywać.

- Słońce...- zaczęła najdelikatniej jak tylko potrafiła- ... jesteś Nocną Łowczynią.



6 komentarzy:

  1. Świetny początek ;) wierzę w ciebie i w to że masz swój własny pomysł na opowiadanie i chcesz się nim z nami podzielić <3
    czekam na next!
    PS. masz już pierwszą fankę <3 :*
    ~Malaga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziękuję <3 Nawet nie wiesz ile takie komentarze dla mnie znaczą <3 <3

      Usuń
  2. Zapowiada się bardzo ciekawie :) mam nadzieję na szybki next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się bardzo ciekawie. Już po pierwszych zdaniach widać, że masz swój własny pomysł na opowiadanie, a także, że posiadasz swój własny styl pisania, który rozwinie się jeszcze bardziej i stanie się jeszcze bardziej niezwykły, kiedy będziesz pisać tego bloga ;3 Mam nadzieję, że next pojawi się szybko, bo już nie mogę się doczekać, aby go przeczytać ;D <3
    Pozdrawiam i weny!
    PS. Chyba się nie obrazisz, jeżeli polecę twojego bloga na swoim?? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję ❤
      Oczywiście że się nie obrażę i będzie mi strasznie miło zwłaszcza, że to dzięki tobie i twoim blogom zdecydowałam się na pisanie swojego ❤❤

      Usuń