* 2 godziny później *
Zajęcia artystyczne z Panną Tish niedawno dobiegły końca. Nie było, aż tak strasznie, gdyż weszłam po cichu tak by mnie zauważyła. Gdy już to zrobiła raczej nie chciała przerywać zajęć na wygadywanie mi mojego "małego" spóźnienia.
Teraz szłam ścieżką przez Central Park. Lubiłam tu przychodzić. Zapominałam o wszystkich problemach i po prostu cieszyłam się dniem...
Delikatnie wiało, choć już mi to nie przeszkadzało. Obserwowałam mijających mnie ludzi. Jedni szli szybkim krokiem, zapewne się gdzieś spiesząc, a inni razem ze swoją połówką śmiali się cicho do siebie szepcząc.
Przez głowę przenikało mi tysiące myśli. Twarz mojej mamy, kiedy starała się mi wytłumaczyć jak wygląda moje prawdziwe życie. Nie jest ono takie normalne i monotonne jak mi się wydawało.
Idąc przez park nie mogłam pozbyć się myśli, że wokół mnie mogą być demony. Skoro istnieją, a nikt tego nie zauważ, to muszą się jakoś kamuflować. Może przyjmują ludzkie postaci, a my nie widzimy różnicy. Co jeśli ktoś z naszych bliskich nie jest tym za kogo go mamy. Świat nie jest taki jakim go widzimy. Skrywa jeszcze wiele sekretów.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie ból głowy. Nawet nie zauważyłam że w kogoś uderzyłam. Trochę speszona, nie patrząc na obiekt mojego zderzenia, burknęłam ciche "przepraszam". Gdy nie otrzymałam żadnej odpowiedzi ośmieliłam się podnieść wzrok. Okazało się, że stoję przed uliczną latarnią jakich jest tu wiele. Oblana rumieńcem przyśpieszyłam kroku, mając nadzieje, że nikt tego nie zauważył. Moja głowa wciąż pulsowała od zderzenia, a w duszy modliłam się o to aby nie został po tym ślad w postaci guza czy siniaka.
Wiatr wiał jeszcze mocniej, czego nie dało się zlekceważyć, gdyż liście zaczęły wirować w powietrzu, utrudniając możliwość widzenia. Była późna jesień, więc przed oczami majaczały wszystkie odcienie brązu, pomarańczy i złota.
Chodnik był teraz opustoszały, a ja miałam wrażenie, że coś za mną jest. Jest również taka opcja, że popadam w paranoję. Powoli się odwróciłam, będąc przygotowana na to, że kogoś zobaczę. Nie było nikogo, był tyko cień. Nie potrafiłam powiedzieć czy był to człowiek czy coś innego. Poczułam się jak w horrorze, kiedy dziewczyna ogląda się za siebie i widzi tylko cień. Próbuje uciec, ale on jej nie goni. Pojawia się znikąd przed nią.
Problemem było to, że nie mogłam się ruszyć. Będę musiała nad tym popracować. Nie można w każdej stresującej sytuacji tracić kontroli nad ciałem.
To coś z kształtu przypominało dziewczynkę. Nie miałam pewności czy patrzy się na mnie, ale wydawało mi się, że się poruszyło. W jednej chwili zdałam sobie sprawę, że biegnę. Nie wiem kiedy odzyskałam kontrolę nad sobą, ale jakoś w tamtej chwili mi to nie przeszkadzało.
Biegłam przed siebie, opierając się pokusie odwrócenia się i spojrzenia za siebie. Do mojego domu nie zostało dużo drogi. Zwolniłam bo byłam już strasznie zdyszana. Kolejna rzecz, nad która puszę popracować: kondycja. Teraz już tylko szłam, rozglądając się na boki. To coś zniknęło. Ładne jesienne niebo zostało zastąpione przez szarą i przerażającą ''zasłonę". Z oddali było widać furtkę od mojego podwórka. na ostatkach siły przy truchtałam do niej. Już miałam ją otwierać, gdy coś przede mną zamajaczyło.
Tym razem był to mężczyzna. Chyba ?! Wysoki, szczupły i bardziej przerażający. Obraz rozmywał mi się jakbym patrzyła w stary telewizor. Wyglądał jak duch, bo jak inaczej można to nazwać. A może był to demon ?!
O dziwo trudni było mi oderwać od niego wzrok. Wiedziałam, że może być niebezpieczny, ale intrygował mnie. Wszystko z tego nowego świata wydawało się teraz ciekawsze. Nie byłam, aż tak głupia aby zostać z nim i przekonać się do czego jest zdolny.
Kiedy tylko oderwałam od niego wzrok, szybkim ruchem otworzyła bramkę, zamknęłam za sobą i ruszyła w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę i okazało si, że są zamknięte. Mama musiała wyjść na zakupy.
Zaczęłam grzebać w plecaku, szukając kluczy. Zdałam sobie sprawę, że on wciąż tam stoi. Najbardziej zaniepokoiło mnie to, że zaczął przemieszczać się w moją stronę. Nerwowymi ruchami przerzuciłam cały plecak i nic nie znalazłam. Dałabym sobie rękę uciąć, że miałam je przy sobie jak wychodziłam. Poklepałam się po kieszeniach w spodniach, aby wyczuć czy nic w nich nie ma. Nie było, zatem musiały być w kurtce. Znalazłam. Nie odwracając się, ze zgrzytem otworzyłam drzwi. Jak szybko otworzyłam, tak szybko zamknęłam.
Było to dziwne przeżycie. Najdziwniejsze było to jak mnie ciągnęło do tej zjawy. Miałam nieodparta chęć podejścia do tego czegoś. Instynkt mówił mi, że nie mam się czego bać, że to ja jestem Nocną Łowczynią i to on powinien bać się mnie. Jeżeli tak jest naprawdę, chcę dowiedzieć się czegoś więcej o Nefilim.
Rozebrałam się i pobiegłam po schodach do pokoju na górze. Do mojego azylu. Muszę poczekać na mamę i jej o wszystkim opowiedzieć.
Przepraszam, że taki krótki i nudnawy. Następny rozdział powinien pojawić się we wtorek. Może uda mi się wyrobić i dodam go szybciej, ale wątpię. Dziękuję, że komentujecie.
Każdy komentarz = więcej motywacji do pisania.
Rozdział genialny . <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Dziękuję <3 <3
UsuńJaki tam nudny?! Rozdział trzymał w napięciu i był extra <3 Czekam na next!
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤ next powinien szybko się pojawić ❤❤
UsuńRozdział bardzo ciekawy . czekam na next😃
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuń